Strona:Ferdynand Antoni Ossendowski - Mocni ludzie.djvu/160

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

spichrz, w którym ludzie jego mogli się wygodnie rozmieścić.. Garsa przyniósł im szeroką balię i dwa kubły wody, po czym zaczął tuż na dziedzińcu rozpalać ognisko i znosić ryby na wieczerzę.
Gdy obmyci i przebrani goście siedzieli już w izbie, pani Julianna ustawiła na stole chleb, masło, świeży kawior i połcie wędzonego tajmienia oznajmiając, że nim zdążą zjeść przekąski, — pieczone gęsi i udziec sarni odgrzeją się w piecu.
Głodni i zmęczeni podróżnicy z apetytem raczyli się tymi przysmakami.
Głaszcząc długą brodę Baer rzekł z westchnieniem:
— Powiada pan, panie Lis, że zostałeś zesłany tu za powstanie w Polsce? Mój Boże, jak ta wojna rozrzuciła ludzi po świecie! Kolegowałem niegdyś z doktorem Domeyko. Dzielny to lekarz! A tymczasem niedawno dowiedziałem się, że musiał uchodzić z kraju, bo brał udział w tym szalonym powstaniu. Tak! Wyruszył podobno na daleką tułaczkę.
Znowu westchnął i spojrzał na Lisa.
Zesłaniec popatrzył na niego spokojnym wzrokiem i odpowiedział po niemiecku:
— Za to mamy sumienia spokojne, bo uczciwie spełniliśmy nasz obowiązek, panie profesorze!
— Pan mówi po niemiecku? — ucieszył się Baer, a doktór Haaze jeszcze szerzej otworzył oczy i aż podskoczył ze zdumienia.
Komisarz policji, który czuł się skrępowanym w obecności tak wysokiej osoby, jaką był Karol Ernest Baer, osobiście znany carowi, opuścił pokój, pod pozorem odwiedzenia swoich ludzi.
— Niechże mi pan opowie o sobie! — zaproponował po jego wyjściu uczony.
Lis w krótkich słowach odmalował swoje i żony dzieje, a gdy doszedł do tego, że zupełnie przypadkowo wziął udział