Strona:Ferdynand Antoni Ossendowski - Huragan.djvu/69

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.



WICHER.
OPOWIEŚĆ Z ŻYCIA ARABÓW WSPÓŁCZESNYCH.
ROZDZIAŁ I.
Wojownik z gór Hauranu.

Niedaleko od brzegów prawie wyschłego o tej porze roku Sirkhanu, o dziesięć mil od Kafa ciągnęła się stara droga karawanowa.
W tych czasach, gdy w Mezopotamji wrzała wojna, karawany nie ciągnęły dawnym szlakiem pielgrzymów.
Droga, wytknięta przez białe piachy syryjsko-arabskiej pustyni, chwilami znikała śród niewysokich wzgórz i zwałów szarych, poszczerbionych skał.
Białe kości wielbłądów i kupy kamieni, ukrytymi pod niemi grobami prawowiernych wyznawców Proroka, zmarłych ku zbawieniu swej duszy w drodze do trzykroć świętej Mekki, niby wiechy, znaczyły ten odwieczny szlak.
Teraz panowała tu cisza.
Oddawna snadź nikt tu nie zaglądał, bo para szakalów, płochliwych i czujnych, spokojnie spała na piasku, jeszcze nierozpalonym przez słońce, albowiem dopiero od godziny wynurzyło się ono z poza Dżebel Amar.