Strona:Ferdynand Antoni Ossendowski - Huragan.djvu/158

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Mocno ściska rękę Naidy i już się pochyla, już chce wyrzec słowa, szczęściem i wzruszeniem brzmiące, gdy nadbiega inna myśl — nielitościwa, twarda, jadowita...
Szczęście, spokój, radość — małe, nikłe, jak zbłąkane iskierki w mroku nocnym.

Koniec.