Strona:Ferdynand Antoni Ossendowski - Huragan.djvu/133

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

się z błyskawiczną, niebywałą szybkością, zostało podniesione i kierowane przez druzyjskiego szeicha Ibrahima ben Selima ben Atrasz. Jest to niebezpieczny człowiek! Już był w moim ręku przed miesiącem, lecz w niezrozumiały sposób wymknął się oficerowi, który miał go schwytać — w Bagdadzie...
— W Bagdadzie?! — zawołał jenerał.
— Tak! Przybył, aby się zobaczyć z Feisalem, lecz nie dopuściłem do tego.
— To bardzo dobrze! Pochwalam! — mruknął jenerał. — Z tymi Arabami, czy ma się do czynienia z królem, czy z pastuchem, sprawa nigdy nie jest pewna. Cóż dalej?
— Szpieg dowiedział się że Ibrahim Atrasz zamierza ogłosić się „mahdim“ — „mieczem Allaha“ i powołać wszystkich muzułmanów do świętej wojny z Anglją. Posłów jego przyłapano już w Basra, gdy usiłowali wsiąść na okręt, odpływający do Indji....
— To niebezpieczny człowiek! — krzyknął jenerał. — Ma, jak widzę, plany rozległe...
— Tak, jenerale, jest te człowiek odważny, zrozpaczony i rozumiejący naszą politykę...
— Oj, to źle! Przerażasz mnie pułkowniku! Musimy zwołać natychmiast radę wojenną — kazał jenerał.
— Za chwilę zrobię potrzebne zarządzenia! — odparł Higgins, prostując się służbowo. — Chciałbym jednak wiedzieć przedtem czy mogę mieć wolne ręce w postępowaniu z wodzem powstania?
Jenerał podniósł na mówiącego oczy i pytał znacząco: