Słyszysz? Był to najdzikszy z szalonych birbantów,
Co widmo zbrodni co noc głuszył brzękiem szklanic.
Ponoś ów rudy handlarz pereł i brylantów
Coś wie o tem, lecz milczy i nie powie za nic.
Bo kiedy go kto dotknął przezwiskiem potwarczem,
W piekło szlak mu poświecił szpady jego migot,
Gdyż hardy był ten dziwny król przydrożnych karczem,
Fantastyczny bohater tysiąc jednej przygód.
Nęcił go wir niebezpieczeństw, kochał się w hazardzie,
Lubił z pod ciemnej gwiazdy pijaków i łgarzy,
Miał czar fantazji djablej w krawata kokardzie
I wyraz niespokojnej dumy w bladej twarzy.
Zamłodu awanturnik pokochał bezdroża,
Zamarzył o przygodzie szalonej, bez granic,
Którą życiu chciał wydrzeć, jak perłę z fal morza,
I w tem tkwi może powód, że tak zeszedł na nic.