Ta strona została uwierzytelniona.
RĘCE
Smętek dachów blaszanych... Czerwone kominy,
Zapatrzone w podniebny lot jaskółczych stad...
W pokoju mym na śladach wieczornej godziny,
Drżąc przed światłem, wykwita szary mroku kwiat.
Drży zwiewny gąszcz kielichów, ciemnieją niebiosa,
Z pośpiechem kwiat półmroku po ścianach się pnie.
Przy nikłem, rubinowem świetle papierosa
Wstępuję w dni przepadłe — niewiadomo gdzie.
Dzięki pierwszej kochance, tajemniczej damie,
Którą dzieckiem poznałem w tygodniku mód,
Znowu jestem w woskowych figur panoramie,
Odkrytej na wakacjach wśród jarmarcznych bud.
Ubrane w czarny surdut widmo Hugo-Szenka,
I morderca Carnot’a zapatrzony w mrok,
W kuszącego Amora, co nad Psychą klęka,
Barbara Ubrich wlepia przejmujący wzrok.