Pomysłowo podchodzisz niechętne ofiary,
By wpaść w stosowną chwilę, idziesz krok za krokiem,
Aż wreszcie doprowadzasz do skutku zamiary,
Mamiąc grozą fantazji i myśli urokiem.
O, natrętna kochanko! Twe złota powozy
Niosą białe rumaki w przepych na lazurach,
W zamki cudów miłosnych i zmysłowej grozy,
W ulice miast ze srebra wzniesionych na chmurach.
Przez podwodne krainy, gdzie lśnią nocne gwiazdy,
Przez haremy tureckie, bajeczne kawiarnie,
Zwabiasz swoich kochanków w swe straszne zajazdy,
W kryształowy labirynt, gdzie gasną latarnie.
O, zna każdy warjacki przestrach pobłądzenia,
Kto się w twych złudnych cudach zwolna rozwałęsa,
Kto kocha delikatne, niezwykłe marzenia,
Twe lśniące paradoksy, wytworne nonsensa.
Lecz ty, Pani wykwintnych zbytków i bogactwa,
Posiadasz ten niezwykły czar światowej damy,
Którym wciągasz nas w swoje szelmowskie matactwa,
Wyłudzając klejnoty, jakie tylko mamy.