Strona:Feliks Przysiecki - Śpiew w ciemnościach.pdf/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
CIEŃ

Już z dali lśnią wieczorne światła w oknach miasta,
To sieć sygnałów życia błyszczy w sinej mgle,
Niby jaskier, co zewsząd pośpiesznie wyrasta
Mrowiem kropek złocistych na błękitnem tle.

Już śpiewa pieśń ogrodów, miłością natchniona,
Rozlewnym brzmieniem gąszczy, rzewnym szmerem łąk.
Na ścieżkach cienie, niby tysiączne ramiona,
Nerwowo coś podają sobie z rąk do rąk.

O, jak dziwnie brzmi odgłos samotnych mych kroków,
Zbłąkany motyw smutku pośród nocy brzmień...
Wiatr czarne ptactwo cieni płoszy z głębi mroków,
Wzdłuż muru, w świetle lampy spieszy i mój cień.

Cieniu mój, najdziwniejszy ze wszystkich widziadeł,
Tysiąc rąk cię rozkrada wśród jaskrawych dni,
Lecz nocą z głębi czarnych wychodzisz zwierciadeł,
I, niby od niechcenia, towarzyszysz mi.