Strona:Feliks Kon - W katordze na karze.pdf/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Towarzysze namawiali mię, bym pod pretekstem choroby zatrzymał się jeszcze kilka tygodni i przeczekał mrozy styczniowe. Nie zgodziłem się na to... Ciężko mi było rozstawać się z ludźmi, z którymi tyle czasu spędziłem razem, obok których walczyłem; żal mi było porzucać drogie wielkie mogiły karyjskie... Ale „dołgije prowody — lisznija śliozy“ długie pożegnania — to zbyteczne płacze. Pożegnałem wszystkich i znowu z partyą kryminalistów ruszyłem w świat.

KONIEC.