Strona:Feliks Kon - Nieszczęśliwy.pdf/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Gospodarz z jawnemi oznakami zadowolenia usadowił mię przy stole i koło poczęstunku zaczął się krzątać.
Niebawem postawił na stole butelczynę wódki i przekąskę. Lecz nie zdążyliśmy jeszcze zabrać się do poczęstunku, gdy do stołu doszedł zesłaniec.
— Nalej za dziesiątkę…
— Wynoś się!
— Nalej…
— Wynoś się mówię! — po raz drugi podniesionym głosem krzyknął Komar.
Śród nieśmiało wtulonych w kąt jakutów, też sądząc z często powtarzanego słowa: „argy“ (wódka), rozmowa się o wódce toczyła.
Gospodarz był widocznie zmięszany.
— Daj Bóg zdrowie — trącił się zemną, nielitościwie kalecząc język.
Zesłaniec znowu zbliżył się do stołu.
— Nalej za dziesiątkę…
Zmięszany do reszty Komar, wziął z rąk jego dziesiątkę, postawił, przytrzymując palcem na stole i ostrożnie nalał z butelki jedną kropelkę za dziesiątkę.
— No, nalałem! zaśmiał się głośno, chcąc śmiechem zamaskować zmięszanie.
Zesłaniec obrzucił go gradem wymysłów, Komar stracił cierpliwość, schwycił go