Strona:Feliks Kon - Etapem na katorgę.pdf/144

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

natora kraju Zabajkalskiego, gienerała Iljaszewicza, którzy najniespodzianiej w świecie dla więźniów w tym czasie swym przyjazdem zaszczycili Karę. Ci sumienni kontrolerzy czynności urzędników niższej rangi pochwalili władze więzienne za gorliwość w wykonywaniu służby i już opuścili Karę, gdy zdarzył się fakt, który odrazu wykrył ucieczkę. Jeden z uciekających w ostatniej parze, już po wyjeździe z Kary wszystkich dygnitarzy, przez jakiś nieostrożny krok zwrócił na się uwagę szyldwacha... Żołnierz wystrzelił i tym odrazu zaalarmował i władze i więźniów. W oka mgnieniu wszystkie manekiny zostały zniszczone i w chwili gdy władze wpadły do więzienia, by skontrolować kogo brak, już żadnego śladu tych manekinów nie pozostało... Władze własnym nie dowierzały oczom. Ośmiu więźniów brakło... Nie, być nie może! Liczono po raz drugi, trzeci, czwarty... Uwierzono wreszcie, ale przypuszczano, że tego samego dnia uciekli, że gdzieś w pobliżu znajdować się muszą, że ich łatwo będzie złapać... Rzucono się w pogoń, zmobilizowano wszystkich okolicznych mieszkańców, a pierwsza para uciekinierów już do Władywostoku się zbliżała... Jeden, dwa dni uratowałyby choć tych dwu, bo już wsiadali na statek angielski, gdy ich zaaresztowano... Złapano jednak wszystkich i kilku próbę ucieczki przy-