Strona:F. Mirandola - Tropy.djvu/38

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    Jakiś piękny tedy... ale piękny czyn.
    Do pracy, do pracy!
    Tak. Trzeba się okazać godnym łaski otrzymanej niespodziewanie, uzyskanego nowego życia.
    A praca ta, musi to być coś całkiem nowego, przepojona być winna uczuciem, z którego wzięła życie.

    Ewangelia radości.

    musi to być. Tak. Nie inaczej.
    I znowu zakołysały nim rytmy dawne, odwieczne, nowe, nieznane, zgoła nie poznawalne.
    Jednym ruchem skrzydeł wzbił się wysoko i z tych wyżyn spoglądając na opuszczone ciało, pytała dusza jego zdumiona: „Cóż to za gamoń tam stoi przy oknie z otwartą gębą?
    Od chwili już odzywało się coś na ulicy monotonnie.
    Nie słyszał naturalnie.
    Było to, jakby skrzypiała taczka, nie nasmarowany wózek, czy coś podobnego.
    Cały balast doświadczeń... myślał..: precz..: naturalnie.
    Z wszystkiego samo jego uczucie wyzwolenia... tak...
    A cóż tam znowu tak skrzypi?