Przejdź do zawartości

Strona:F. Mirandola - Jak winszować.djvu/7

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



WSTĘPNE SŁOWO.

Na życzenie wydawcy podjąłem się ułożenia zbiorku powinszowań. Przyznaję, uczyniłem to z lekkiem sercem. Jakże, przecież od lat niepamiętnych tego rodzaju powinszowania układano, wygłaszano, drukowano. Byłem przekonany, że mnie wogóle „materjał“ zaleje. Ani mowy! Zgromadziwszy stos książek, spostrzegłem, że w tym zakresie panują stosunki, jakich nazwać nawet nie potrafię. Identyczne zgoła wiersze, różnie sygnowane. Stare, znane doskonale z lat dziecięcych utwory Mickiewicza, Niemcewicza, Brodzińskiego i innych (noszących zresztą najrozmaitsze sygnatury w przeróżnych zbiorach), dalej arcyprzestarzałe rzeczy z trzech czy więcej wieków wstecz, odnalezione w krakowskiej Bibljotece Jagiellońskiej. Oto był cały materjał. To co mi los nasunął stanowiło niemal głupstwo. Świetnie odcina się na tem ponurem tle mały zbiorek W Pani Marji, Jadwigi Łańcuckiej, żony sędziego wojsko-