Strona:F. H. Burnett - Mały lord.djvu/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

magnatem i będzie mógł pieniądze rozrzucać garściami, to z łaski dziadka!
Nie przytoczył więc tych słów stary prawnik, a matka Cedryka miała naturę nazbyt szlachetną i prawą, aby zdołała odgadnąć samolubne pobudki, kierujące postępowaniem hrabiego. Wydało jej się to rzeczą bardzo prostą, że starzec ten, utraciwszy wszystkich synów, osamotniony nad grobem, starał się pozyskać przywiązanie jedynego wnuka. Przytem ucieszyła się niezmiernie myślą, że pierwszy użytek z tego ogromnego majątku w ręku jej synka będzie dobrym uczynkiem. Wreszcie i ona także szczerze pragnęła przyjść w pomoc biednej kobiecie, ze wszech miar zasługującej na współczucie.
— O, jakże to pięknie ze strony hrabiego! — zawołała pani Errol, zarumieniona z radości. — Cedruś będzie taki szczęśliwy! On bardzo lubi Brygidę i jej męża, bo też to tacy poczciwi ludzie. Ja nie byłam w stanie im dopomódz, chociaż robiłam, co mogłam. Michał jest rzeczywiście doskonałym rzemieślnikiem, o ile zdrowie mu służy. Na nieszczęście choruje nieborak oddawna, potrzebuje lekarstw, posilnych pokarmów, ciepłego odzienia. Biedni ludzie wyczerpali wszystkie oszczędności i dziś im nędza zagraża. Ale z pewnością grosza nie zmarnują.
Pan Hawisam zapuścił chudą rękę w boczną kieszeń surduta i wyjął gruby pugilares, wyła-