Strona:F. H. Burnett - Mały lord.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

uwagę na to, jakie wrażenie wywrą na chłopcu jego słowa — hrabiowie są zwykle niezmiernie bogaci.
— To dobrze — rzekł Cedryk z prostotą — jabym chciał być bogatym.
— A.. a dlaczego? — spytał prawnik.
— O, dlatego, że za pieniądze można mieć tyle różnych rzeczy — mówił chłopczyk bez zająknienia — naprzykład ta przekupka, co to jabłka sprzedaje, jak mówiłem panu; gdybym był bardzo bogaty, tobym jej zaraz kupił zakryty straganik z piecykiem żelaznym na zimę, a w dnie słotne i zimne dawałbym jej po dolarze, żeby mogła siedzieć w domu i nie wychodzić z temi jabłkami. Kupiłbym jej także grubą, ciepłą chustkę, a możeby nie cierpiała tak na łamanie w kościach. To musi być okropne, takie łamanie. Ona powiada, że to z zimna, żeby się okryła ciepłą chustką, możeby wszystko ustało.
— Zapewne — rzekł prawnik z uśmiechem — ale czyż tylko to można kupić za pieniądze?
— O, ja wiem, że za pieniądze wszystkiego dostanie. Gdybym ich miał dużo, bardzo dużo, tobym nakupił mnóstwo ślicznych rzeczy dla Kochańci; naparstek złoty, pierścionek z brylantem, wachlarz z kości słoniowej, ba! kupiłbym jej nawet powóz i konie, żeby nie chodziła piechotą i nie czekała na tramwaje. Gdyby Kochańcia chciała, tobym jej nakupił także ślicznych sukien jedwabnych, różowych, niebieskich, z py-