Strona:F. H. Burnett - Mały lord.djvu/294

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie pan Hawisam, gdy Ben z bratem i synkiem wyszedł — zostawmy te gniewy i fochy, to się na nic nie przyda. Jeżeli pani nie chcesz się dostać do więzienia za podstęp i oszustwo, radzę się uspokoić i umilknąć.
Głos starego prawnika był tak stanowczy, że złośliwa kobieta ulękła się groźby i ucichła. Wybiegła, jak szalona, do drugiego pokoju i drzwi za sobą zatrzasnęła z hałasem, zostawiając dwóch panów samych.
— Już teraz pozbyliśmy się jej na zawsze — rzekł pan Hawisam, zacierając ręce — możemy być zupełnie spokojni, nie odezwie się więcej.
W rzeczy samej tegoż dnia jeszcze opuściła gospodę i nigdy o niej nie słyszano.