Strona:F. H. Burnett - Mały lord.djvu/267

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nosząc tę wiadomość, była nadzwyczajnie wzruszona, z niepokojem widocznym na panią spoglądała:
— To hrabia, proszę pani — mówiła takim drżącym głosem, jak gdyby ją samę spotkał zaszczyt tych odwiedzin — to sam stary hrabia, jest w salonie.
Pani Errol udała się śpiesznie do salonu; zastała tam starca o wyniosłej, okazałej postawie, stojącego na skórze tygrysiej, rozciągniętej przed kominkiem. Przenikliwe oczy jego zwróciły się na młodą kobietę i zapytał:
— Pani Errol zapewne?
— Tak jest — odpowiedziała, kłaniając się z uszanowaniem starcowi.
— Ja jestem hrabia Dorincourt.
Starzec umilkł na chwilę; wzrok jego napotkał parę oczu, łagodnie ku niemu zwróconych. Te oczy duże, ciemne, tak były podobne do tamtych dziecinnych, które codziennie patrzały z miłością na niego, że szczególnego doznał wrażenia.
— Jakie to dziecko podobne do matki — rzekł bezwiednie prawie.
— Wszyscy to mówią — odrzekła młoda kobieta — ale zdaje mi się, że podobniejsze jaszcze do ojca.
Lady Lorridale się nie myliła, spostrzegł to i hrabia, że matka Cedryka miała wdzięk nie-