Strona:F. H. Burnett - Mały lord.djvu/221

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie masz wyobrażenia, Edwardzie, co to za miła kobieta, ile ma wdzięku w wejrzeniu, w mowie. Nietylko urodę swoję przekazała dziecku, ona przelała w nie także swoję duszę i serce, i bardzo, bardzo źle robisz, że pozbawiasz Cedryka takiej opieki. Jej miejsce tu na zamku. Tymczasem zaproszę ją do siebie.
— Sądzisz, że ona pojedzie, rozstanie się z dzieckiem?
— Zabiorę i dziecko z nią razem — mówiła śmiejąc się lady Lorridale, ale wiedziała doskonale, że i hrabia nie rozstałby się za nic z wnukiem. Codzień jaśniej i wyraźniej widziała, jak głębokie było przywiązanie starca do tego chłopczyka i jak ten nawzajem szczerze pokochał dziadka, upatrując w nim w najlepszej wierze wszelkie doskonałości.