Strona:F. H. Burnett - Mały lord.djvu/195

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bardzo smutno, bo kto ma bogactwo, może zrobić wiele dobrego i wielu bliźnich uszczęśliwić, więc ciężko grzeszy, jeśli tego nie uczyni. I oto dlatego tak się zamyśliłem, bo i ja kiedyś, gdy zostanę panem takich ogromnych włości, wielkie też obowiązki mieć będę względem bliźnich.
— To dobrze, chłopcze, że tak myślisz — mruknął hrabia — obyś lepiej te obowiązki spełniał odemnie i był godniejszym wysokiego swego stanowiska. A teraz wracajmy do domu.
Obaj jechali w milczeniu. Hrabia czuł się dziwnie wzruszonym, chociaż nie zdawał sobie dobrze sprawy z tego, co się z nim działo. Nie rozumiał, za co tak pokochał to dziecko, dlaczego tak gorąco pragnął przywiązania jego. Ale uczucie to owładnęło nim całkowicie, miało dlań urok niewypowiedziany, tem większy, że starzec ten nigdy, nikogo nie kochał.
— Stary szaleniec ze mnie — mówił sobie w duszy — zadurzyłem się w malcu, bo nic lepszego nie miałem do roboty.
Hrabia nie rozumiał, a może przyznać nie chciał, że tym urokiem potężnym, który go pociągnął do wnuka, były przymioty jego serca; przymiotów tych sam nie posiadał, nie dbał o nie, a teraz ujęły go w dziecku siłą nieprzepartą.