Strona:F. H. Burnett - Mały lord.djvu/188

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

niech Bóg nad tobą czuwa i strzeże ciebie tej nocy. Bo ona zawsze tak mówiła, gdyśmy razem mieszkali. Rano znów, po przebudzeniu, ściskała mnie na dzień dobry i powtarzała toż samo z małą odmianą: Wstawaj, synku kochany, niech cię Bóg strzeże przez dzień cały. Otóż, widzi dziadunio, dla tego to mi się nigdy nic złego nie zdarza, ani w dzień, ani w nocy.
— Zapewne, zapewne — mruknął hrabia i umilkł. Ściągnął brwi chmurnie i tak długo, tak pilnie wpatrywał się w chłopczyka, że ten miał wielką ochotę zapytać, o czem też dziadunio rozmyśla?