Strona:F. H. Burnett - Mały lord.djvu/184

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Odwiozłem pani syna, bo widzę, że mu ciężko chodzić o kiju. Poproszę dziadunia, żeby mu kazał zrobić porządne kule, będzie mu pewnie wygodniej. Możecie sobie wyobrazić co się działo z biedną kobieciną, zupełnie języka w gębie zapomniała.
Wilkins miał obowiązek zdawać sprawę hrabiemu ze wszystkiego, co się działo podczas konnych przejażdżek z małym lordem; wspomniał więc i o tem zdarzeniu, ale dość ostrożnie, w obawie, aby się hrabia nie rozgniewał. Lecz ten przeciwnie śmiać się zaczął, zawołał Cedryka, kazał sobie wszystko ze szczegółami opowiedzieć i przez cały czas uśmiech z ust jego nie schodził.
W kilka dni potem paradny powóz hrabiego zatrzymał się przed domkiem wdowy Hartle. Lord Fautleroy wysiadł, trzymał na ramieniu, jakby strzelbę, dwie lekkie i mocne kule, na urząd zrobione.
— Dziadunio kazał się pani kłaniać — rzekł do kobiety, która wybiegła na jego spotkanie — i przysyła dla syna pani te kule. Bardzo nam będzie przyjemnie, i mnie, i dziaduniowi, jeśli biednemu chłopcu jaką ulgę przyniosą.
Powróciwszy do powozu, w którym hrabia na niego czekał, rzekł z prostotą:
— Powiedziałem tej kobiecie, że dziadunio