Strona:F. H. Burnett - Mały lord.djvu/145

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mularzem, doskonałym rzemieślnikiem, a Dik także pracuje, wszyscy pracują.
— No tak, tak, przepraszam, doskonały mularz, porządny chłopiec, czyszczący buty na ulicy, szanowna przekupka, wszyscy porządni i szanowni.
Przez chwilę trwało milczenie, hrabia spoglądał z pod oka na Cedryka, nowe jakieś myśli snuły mu się po głowie, wahał się widocznie, zastanawiał, wreszcie zawołał:
— Chodźno tu, chłopcze.
Cedryk podbiegł i stanął przed dziadkiem.
— Cobyś ty zrobił — zapytał hrabia — gdybyś był na mojem miejscu i rektor przyszedł do ciebie w tej sprawie; wszak słyszałeś o co idzie?
Rektor Mordaunt zatrzymał oddech w piersi i słuchał z natężeniem, co z tego wyniknie. Znał on zanadto dobrze sędziwego pana, aby mógł uwierzyć, że serce jego tak prędko się zmieniło i uległo wzruszeniu. Była to oczywiście tylko fantazya pańska, a taka fantazya mogła z łatwością sprawić wiele złego lub wiele dobrego. W tej chwili podobało mu się złożyć władzę w ręce dziecka, od serca tego dziecka, od roztropności jego zależało wszystko.
— No, mówże — powtórzył hrabia — cobyś zrobił na mojem miejscu?
Cedryk pieszczotliwie położył obie rączki na ramieniu dziadka, pochylił się do niego i mówił: