Strona:F. Dostojewski - Bracia Karamazow cz-6.djvu/35

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

był sen — powtarzał Iwan, rzucając się ku oknu i otwierając je.
— Alosza, to ty! Mówiłem ci przecie, żebyś dziś nie przychodził. Jeżeli masz co do mnie, to w dwóch słowach powiedz, w dwóch słowach, słyszysz?
— Przed godziną Smerdiakow się powiesił — odpowiedział z za okna Alosza.
— Wejdź na ganek, a otworzę ci zaraz drzwi — zawołał Iwan i pośpieszył na spotkanie brata.
Alosza wszedł i opowiedział Iwanowi, że przed godziną przybiegła do niego Marya Kondratiewna, donosząc o śmierci Smerdiakowa. Opowiadała, że, wszedłszy do jego pokoju, aby sprzątnąć samowar, znalazła go wiszącego na haku. Nie mówiła jeszcze o tem nikomu, a przybiegła prosto do Aloszy, bez tchu prawie i drżąca jak liść.
Alosza zawiadomił natychmiast sprawnika, a gdy weszli z nim razem do mieszkania samobójcy, znaleźli jeszcze wiszącego trupa. Na stole leżała kartka: „Odbieram sobie życie z własnej woli i ochoty, proszę nikogo nie winić”.
Opowiadając to wszystko, Alosza nie spuszczał wzroku z brata, uderzony dziwnym wyrazem jego twarzy.
— Bracie! — zawołał nagle — ty musisz być bardzo chory, patrzysz na mnie, a udajesz, że nie rozumiesz tego, co mówię.
— To dobrze, żeś przyszedł — rzekł głucho Iwan, jakby nie słysząc jego pytania — a wiesz, że ja już wiedziałem, że się on powiesił.
— Od kogo się mogłeś dowiedzieć?