Strona:F. Dostojewski - Bracia Karamazow cz-5.djvu/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Sędzia śledczy słuchał tych słów, śmiejąc się, co się zaś tyczy prokuratora, ten nie śmiał się wcale, ale nie spuszczał wzroku z obwinionego, jakby nie chciał stracić ani jednego słówka, ani jednego drgnięcia jego rysów.
— Uznaję w pełni słuszność pańskich rozumnych uwag, — odezwał się wreszcie prokurator — ale nie mogę odstąpić od pytania, które raz jeszcze powtarzam. Dlaczego pragnąłeś pan posiadać mianowicie trzy tysiące rubli?
— Dlaczego? dlaczego? No dlatego, że, że... chciałem dług oddać.
— Komu?
— Tego stanowczo nie powiem, z zasady, bo tu już zaczyna się kwestya mego życia prywatnego, kwestya mego honoru. Dług chciałem oddać, dług honorowy, a komu? nie powiem.
— Pozwoli pan, że zapiszemy to w protokule.
— Ale i owszem, piszcie panowie wszystko, macie widocznie dość czasu na to.
— Pozwól pan sobie powiedzieć, szanowny panie — rzekł sucho prokurator, — że nie mamy prawa zmuszać pana do odpowiedzi, o ile pan ich nam nie chcesz udzielić. Ale jednocześnie zwracam uwagę pana, że, przemilczając niektóre szczegóły, szkodzi pan własnej sprawie, zwłaszcza w tym wypadku.
Mitia dał się przekonać i opowiadał, jak mógł najjaśniej i najzwięźlej. Szczególniejszą uwagę jego sędziów zwrócił na siebie fakt sprzedania zegarka za 6 rubli. Rozpytywano go o wszystkie szczegóły i zapisano je starannie, ja-