Strona:F. Antoni Ossendowski - Szkarłatny kwiat kamelji.djvu/218

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pady i Katha Vatthu, nie czytał życiorysów boskiego Sakkia Muni i mnisi coraz bardziej pogrążali się w ciemnocie i zepsuciu. Słowa ich były jak suchy piasek, jak ziarno, oddawna zgniłe i umarłe, jak tchnienie mogiły. Nikogo już one nie porywały, nie wstrzymywały i nie nauczały.
Pobożni przestali odwiedzać świątynie i unikali kapłanów, głoszących prawdę zimnemi ustami obłudników. Niewiara i zwątpienie wkradły się w serca ludu, aż stracił ścieżkę, prowadzącą do Boga przez trzęsawisko życia.
Zbrodnie i zepsucie panować zaczęły na ziemi Daj-Nippon. Nic już nie kierowało ludem. Wiara stała się przesądem, miłość — rozpustą, ojczyzna — targowiskiem, mądrość — zwątpieniem.
Zdawało się, że naród, stary, waleczny, uczciwy naród zapadł na ciężką i śmiertelną chorobę.
Ujrzał tę klęskę Nobunaga, wielki syn swego kraju. Całe życie poświęcił walce o spokój i potęgę Daj-Nippon. Poskramiał możnych, a czyniących krzywdę dajmio, hamował swawolę walecznych samurajów i z dymem puszczał osady rozbójników i piratów, tylko trupy za sobą zostawiając.
Na drodze stanęli mu kapłani i mnisi ze świątyń Buddy. Zapomnieli oni prawa, co doszły z Gangesu aż hen! na Hondo, Hokkaido, Kiuszu,