Strona:F. Antoni Ossendowski - Szkarłatny kwiat kamelji.djvu/216

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Długo uspokajał dziewczynę młody rybak, głaskał po włosach i rękach, nucił, jak nad kołyską, ciche piosenki o oceanie, marzeniu i szczęściu, aż musme zarzuciła mu ramiona na szyję i uśmiechnęła się, cicha, szczęśliwa i... poskromiona.
Nie słyszała już Cuki-San szmerów i szelestu śmigających wszędzie szczurów, cykania i powiewów nietoperzy, nie widziała potwornej twarzy boga, rozpraszającego zwątpienia. A właśnie padło światło księżyca i twarz jego stała się dobrotliwą i figlarną, tylko usta swoje krzywił dziwaczny, stary zapomniany bóg i chichotał, zanosił się od śmiechu...