Strona:F. Antoni Ossendowski - Szkarłatny kwiat kamelji.djvu/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wić go przed sądem dajmio. Został skazany na śmierć. Wtedy złożył na ręce sędziów prośbę o pozwolenie odebrania sobie życia podług odwiecznego rycerskiego zwyczaju — harakiri. Mikado zgodził się i zaraz potem Taki Zenzaburo został odprowadzony do świątyni Ikuta.
Z oględzin sali wywnioskował, że pobyt jego tu nie przeciągnie się do wschodu słońca. Do wieczora pozostawało jeszcze kilka godzin.
Kapitan usiadł na poduszce przed małym stolikiem z pliką cienkiej bibuły i przyrządami do pisania. Wziąwszy pendzelek, szybko napisał list i znowu klasnął w dłonie. Wszedł inny oficer, powtórzył to samo, co oznajmił jego poprzednik, a, usłyszawszy, że więzień prosi o wysłanie listu, wziął kopertę i wyszedł.
Zenzaburo, oparłszy się łokciem o posadzkę, spojrzał w okno. Ujrzał turkusowe, pogodne niebo bez żadnej chmurki; w oddali, na horyzoncie, niby wygięty grzbiet węża, ciągnął się łańcuch pokrytych lasem pagórków. Nad niemi wznosił się szczyt wysokiej góry.
— To — Maja-San! — westchnął kapitan. Przypomniał sobie, jak niedawno wspinał się na ten szczyt wraz z Kinsuke Izono i jego siostrą. Widział przed sobą barwne kimono małej, figlarnej musme, jej drobne stopki i pałające oczka, patrzące na niego. Odpoczywali w świątyni księżyca, gdzie stały starożytne posągi bo-