Strona:F. Antoni Ossendowski - Szkarłatny kwiat kamelji.djvu/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Na Kwan-Non, na Dajbutca! Mam prawo zarżnąć cię jak wołu, lecz daruję ci życie, Konosuke Abiko, gdyż będę cię wkrótce potrzebował. Pamiętaj prawo samurajów! Człowiek, który oszczędza przeciwnika, ma w nim przyjaciela do grobu. Czyż nie tak mówią samurajowie?
— Znasz nasze prawo i obyczaje, — odezwali się samurajowie, potakująco kiwając głowami, a Abiko na znak przysięgi podniósł rękę do czoła, a później przycisnął ją do serca.
— Arigato! Dziękuję! — zawołał młodzieniec, z godnością skłaniając głowę przed sędziwym Inne i z uprzejmym uśmiechem wyciągając do niego szablę.
Gdy Tenna wymówił pożegnalne „Sajonara“, Abiko zbliżył się do niego i zapytał:
— Jesteś, jednak, szlachcicem, przyjacielu?
Młodzieniec rozpiął kaftan i, obnażając pierś, pokazał na niej jakiś znak.
— To herb dajmio? — szepnął samuraj.
— Nie, ale prawie tak samo dobry! — odparł z uśmiechem Tenna i zamieszał się w tłumie.

II.

Działo się to w r. 1868, w pamiętnym dla Japonji roku. Mikado Mutsu-Hito, więziony przez podstępnego Szoguna i przebywający