Strona:F. Antoni Ossendowski - Puszcze polskie.djvu/194

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

parły je z użycia. — Mężczyźni to sami oracze, majdaniarze, smolarze, rybacy, drwale, flisacy, pasterze, kłusownicy, a na pograniczu — przemytnicy. Te dwa ostatnie zawody uważane są za rycerskie i nie przynoszące ujmy honorowi. W głębi duszy człowieka tutejszego tkwi niezłomne przekonanie, że zwierzynę i ptactwo Pan Bóg „puścił wolno“ do kniei i że nie mogą być one czyjąś własnością wyłączną. Kłusownik czuje się więc niesprawiedliwie ściganym i, jako napadnięty i skrzywdzony, uważa się za uprawnionego do walki wszelkiemi dostępnemi mu sposobami. Sąsiedzi podzielają jego poglądy, chętnie przechowają u siebie broń i zdobycz kłusownika, a podejrzanego o zabicie jelenia, sarny lub głuszca nie wydadzą. Taki sam stosunek utrwalił się u ludności względem innego awanturniczego procederu — przemytu,