Strona:F. Antoni Ossendowski - Puszcze polskie.djvu/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Walka z puszczą trwała aż do wieku dwudziestego, lecz ona przetrwała wszystko i przebaczyła wszystko. Bolało i krwią się oblewało serce puszczy, gdy drapieżni najeźdźcy — Moskale i Niemcy, niszczyli ją, rabując bogactwo odwiecznych posiadaczy — Polaków, lecz knieja milczała groźnie, a świadoma swego zadania rzucała coraz obfitszy siew, aby liściasta i iglasta młódź czemprędzej zmężniała i zwarła się murem wokół nieruszonych, tchnących siłą mateczników, gdzie kryła się czujna rysica, broniąc legowiska.
Zrosła się puszcza z losami naszego narodu. Nieznanemi ścieżkami, odpierając najazdy litewsko-pruskie, wkraczała Polska do jej ostępów, niosąc wiarę chrześcijańską i państwową wolę na północ i wschód. Stamtąd nieraz padały ciosy na głowy pogańskich Prusów, Jadźwingów i Litwinów; tam też przygotowywano ludzi i zaopatrzenie na wszystkie wielkie rozprawy z drapieżnym Zakonem niemieckim. Krok po kroku wdzierali się wojowniczy, zuchwali i przedsiębiorczy Mazurzy w ciemny gąszcz puszczy, zakładali osiedla i wzmacniali grodziska, obierając w bezludnych pustkowiach miejsce dla przyszłych miast, ludnych i bogatych, dla wspaniałych świątyń i klasztorów, szerzących oświatę i kulturę.
W gąszczu i mroku puszczy kryły się niegdyś ścigane przez Moskali partje powstańców. Ona, jak wierna sojusznica, myliła pościg, dysząc siwemi oparami, zamiatając śniegiem ślady i ścieżki; nieprzebytemi wodami zalewając drogi i przegradzając je zwałami