Strona:F. Antoni Ossendowski - Przygody Jurka w Afryce.djvu/79

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Chłopak już wiedział, że miało to oznaczać uprzejmy uśmiech, więc podszedł do szympansa i podał mu banan.
Stary samiec przyjął upominek i, ciężko stąpając, wszedł do wnętrza altany.
Pochyliwszy się nad leżącą Magdą, długo i troskliwie obwąchiwał i oblizywał jej pysk, palcami dotykając oczu jej i czoła.
Jurek zaśmiał się i mruknął:
— Uważasz, przyjacielu, że pani gorączkuje? Masz słuszność, lecz nie bój się, wkrótce wszystko przeminie!
Szympans podniósł głowę i słuchał, wpatrując się w chłopca. Po chwili podszedł do niego i jął obwąchiwać śpiące szympansiątko.
— Filut zdrów jest, jak rydz, tylko łakomczuch z niego nielada! — objaśnił Jurek, głaszcząc pochrapujące maleństwo.
Gdy murzynki zbliżały się do altany, samiec wyszedł i, przelazłszy przez ogrodzenie, wdrapał się na drzewo.
Jurek, rozkazawszy postawić pod drzewem kosz z pomarańczami i kilku sucharami, powrócił do siebie.
Przez dwa tygodnie chłopak nie ruszał się z domu.
Całe dnie miał teraz zajęte doglądaniem chorej Magdy i wychowywaniem Filuta, któ-