Strona:F. Antoni Ossendowski - Przygody Jurka w Afryce.djvu/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Murzyn zapalił reflektory, obejrzał motor i dolał smaru do pompki.
— No, a teraz zobaczysz inne rzeczy... — zaśmiał się pan Waniewski. — W nocy dżungla jest niemniej zajmująca, niż w dzień!
Jechali bardzo powoli, gdyż auto coraz częściej musiało zbiegać na dno dość głębokich wąwozów i brnąć przez potoki o kamienistem lub zamulonem dnie.
Przejeżdżając przez mętną, grzązką rzekę, gdy snop światła, odrzucanego przez latarnie, oświetlił jej brzeg, Jurek spostrzegł dwa czerwone ogniki, które zapaliły się w trawie i wnet zgasły.
Jednocześnie dobiegł go głośny syk i plusk wody.
— Co to było? — szepnął chłopak.
Ogniki te spostrzegł też Herkules, więc, pochyliwszy się do Jurka, powiedział swoją łamaną mową:
— Krokodyl spać trawie... krokodyl lękać się auto... skoczyć woda! Cha-cha-cha!
— Ale skąd te ogniki, migające w trawie? — spytał chłopczyk, dotykając ramienia ojca.
Pan Waniewski objaśnił go, że oczy wszystkich zwierząt, za wyjątkiem ludzi i małp, zaczynają świecić, gdy padają na nie jaskrawe