Strona:F. Antoni Ossendowski - Przygody Jurka w Afryce.djvu/35

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Dziękuję, miły Herkulesie — powiedział do murzyna — ale ja wolę dać temu drobiazgowi wolność!
To mówiąc, zbliżył się do krzaków i posadził małpkę na gałęzi młodego drzewka.
Nie zdążył przejść kilkanaście kroków, gdy jedna z małp zeskoczyła z drzewa i porwała małpkę.
Jurek usłyszał jej basowy, radosny i rzewny głos.
Gdy powróciła do stada, tuląc do piersi odzyskane dziecko, małpy powitały ją urwanym, łagodnym pomrukiem, a potem umilkły i znowu przyglądały się ludziom, zapewne z wdzięcznością, lecz Jurek ze znacznej odległości nie mógł się o tem przekonać.
Po chwili ruszyli w dalszą drogę.
Gdy chłopak spojrzał na ojca, ten uśmiechnął się do niego serdecznie i mruknął:
— Sprawiedliwie postąpiłeś, mój mały! Nie wolno więzić żywych istot dla przyjemności zabawy!
Słowa te ucieszyły Jurka. Dumny był z pochwały ojca, którego kochał gorąco.
Wkrótce inne wrażenia zatarły jednak radosne uczucie dobrego uczynku. Chłopak zobaczył stadko zielonych, hałaśliwie skrzeczących papużek, które ścigały czarnego orła o pięknym, białym ogonie.