Strona:F. Antoni Ossendowski - Przygody Jurka w Afryce.djvu/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Stało się to wtedy, gdy ławica zbliżyła się do Zielonego przylądku.
Duże stado delfinów runęło na płynące ryby.
Ostremi pyskami roztrącały stado, chwytając i pożerając makrele, które nie domyślały się uciec na wielką głębię, gdzie potrzebujące powietrza zwierzęta nie mogły już je ścigać.
Delfiny wyrzucały się z wody i zabawnie nurkowały, wyprzedzając szybko sunący okręt lub przepływając pod jego dnem.
Gdy statek zbliżał się do wysp Zielonego przylądku, Jurek spostrzegł wystającą z wody trójkątną płetwę jakiejś, zapewne dużej ryby.
Przyglądał się jej uważnie, pragnąc dojrzeć samą rybę, lecz ta nie zbliżała się do burty parowca.
— Czy wiesz, jaka to tam płynie ryba? — spytał go ojciec, podchodząc do chłopca. — Jest to rekin. Zobaczysz go, gdy kucharz wyrzuci coś za burtę.
Jurek niedługo czekał, bo z kuchni okrętowej niebawem wylano do morza kubeł z pomyjami, kawałkami chleba i kartoflami.
Przechyliwszy się przez ogrodzenie burty, chłopak ujrzał długiego na dwa metry rekina. Z pod wody wydawał się biały, lecz na jego