Strona:F. Antoni Ossendowski - Pięć minut do północy.djvu/73

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pani! Jedyny mój ratunek w tem, bo dawno do rąk rakiety nie brałem i inaczej przegrałbym haniebnie.
Doprowadził swoją tancerkę do jej krzesła, obok towarzyszącej jej damy. Muzyka umilkła i nastąpiła krótka przerwa.
Do Joego, który zwracał na siebie uwagę dystyngowaną i sztywną figurą, zbliżyła się nagle nieznajoma kobieta. Była bardzo przystojna, lecz szczególnie pociągały ku niej spojrzenia mężczyzn namiętnie rozchylone usta i płomienne oczy.
Zatrzymała się wprost przed Joem i oglądała go bezceremonjalnie.
— Bardzo rasowy gentleman! — rzekła półgłosem. — Widziałam pana podczas biegu, bo cały dystans zrobiłam z sędzią Troutterem w samochodzie. Bardzo wysoka klasa sportowa! Podoba mi się pan!
Młody dyplomata trochę się zmieszał, ale ukrył niepokój, wkładając powolnym ruchem monokl. Z podziwem patrząc na nieznajomą, ukłonił się jej w milczeniu.
Spostrzegł piękną, smagłą, śmiało dekoltowaną pierś, oliwkowe, o złocistym połysku obnażone ramiona i pukle czarnych włosów, spadających na dumnie zarysowany kark. Miała na sobie suknię ze złotej, lśniącej łuski, i etolę z ciemnego futra. Był to strój wyzywający, niemal szyld.
Milczał, ostatecznie zwalczywszy zmieszanie.
Milczała też kobieta, nie spuszczając płomiennych oczu z jego twarzy.
— No cóż? — zapytała. — Przyjrzał mi się pan dobrze? Mówią, że jestem piękna i warta tego, aby szaleć za mną. Twierdził to nieraz Manuel Portugalski, który wahał się pomiędzy mną, a tą bezbarwną Delys.
Joe opanował się zupełnie, i, mrużąc blade oczy, rzucił szyderczo:
O!
Kobieta odrazu dosłyszała pogardliwy ton młodego dyplomaty i, błysnąwszy oczami, rzekła, dotykając jego ramienia:
— Pan jest niedobry, albo też bardzo zepsuty! Piękna kobieta może mieć także, jak mężczyzna, swoje ka-