Strona:F. Antoni Ossendowski - Pięć minut do północy.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Poco ci tyle okrętów? — zapytał go Hans, z niepokojem patrząc mu w oczy.
— Zamierzam założyć kilka kolonij! — odparł krótko chłopiec.
Ciągnąc za sobą swoją flotę, ruszył wzdłuż brzegu i, odnalazłszy małą zatokę, zbudował nowe miasto.
Za jego przykładem poszedł zazdrosny Hans. W tym celu sporządził tak duży okręt, jakiego nie posiadał Joe.
— W małej zatoce trudno mu będzie manewrować! — zauważył Roy.
— Tak! Lecz zato Joe będzie czuł szacunek i strach przed moją flotą — odparł Hans. — Nie zechce napaść na mnie. Będę spokojnie zakładał swoje kolonje!
Roy Wilson wzruszył ramionami.
It’s stupid! — burknął do Manon. — Nie mają porządnych miast, tylko same mury i wały, a kolonij im się zachciewa! Wiesz co, mała Manon, zburzmy nasze mury! Ukrywają one za sobą całe miasto. Jakby było pięknie, gdyby Patrie-en-fleurs mogła odbijać się w zatoce. Byłby to malowniczy widok!
— Ależ tak, tak! — zawołała dziewczynka. — Wtedy oświetlone domy i latarnie uliczne mogą się przeglądać w wodzie. Zupełnie jak Paryż w Sekwanie!
Szybko zburzono mury i Patrie-en-fleurs stanęła nad zatoką w całej okazałości i świetności. Roy zbudował tuż nad wodą długą kolumnadę z cementu, ozdobioną stojącemi na frontonie latarkami.
Dzieci nie posiadały się z radości.
Niedługo jednak cieszono się w „Zatoce Przyjaźni“.
Szukający dogodnego miejsca dla kolonij Hans wprowadził swój duży okręt do małej zatoki, doskonale nadającej się dla wzniesienia nowego miasta.
Ujrzał tam jednak mały jacht Joego.
Nie zwracając na to uwagi, chłopak zaczął zakładać miasto. Pracował cały ranek, a gdy prowadził swój okręt do Wilhelmsstadtu, ze zdziwieniem spostrzegł, że od Manon-Isle do brzegu był przeciągnięty sznur, stojący zaś na kępie Joe krzyknął:
— Nie wpuszczę ciebie, jeżeli nie zburzysz swojej kolonji, gdyż mój jacht zajął zatokę przed tobą!