Strona:F. Antoni Ossendowski - Pięć minut do północy.djvu/263

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Dostaniesz napomnienie, bo sam je wywołujesz — odpowiedział surowym głosem Henryk, i w tej chwili silny cios spadł na policzek wyrostka, w następnej — kopnięcie nogi obaliło go na ziemię.
Zerwał się i zamierzał rzucić na chłopaka. Jednak rozmyślił się szybko.
Henryk, przygotowany do walki, nie schodził z placu boju, twardym wzrokiem patrząc na przeciwnika.
Wyrostek, klnąc, poszedł w inną stronę.
Neuville uśmiechnął się i przywołał wychowanka.
— Pobiłeś się, Henryku? — zapytał.
— Było to po raz pierwszy, jak mamę kocham! — odparł zakłopotany.
— Czyż nie mogłeś uniknąć bójki z tym chłopcem? — dopytywał się profesor.
— Starałem się przekonać go, że źle robi, drwiąc ze mnie, lecz on nie chciał słuchać! — tłumaczył się chłopak. — Musiałem go ukarać, aby innym dał spokój. Źle uczyniłem?
Neuville przymknął oczy, aby ukryć błyski śmiechu, i po chwili rzekł:
— Sprawiedliwie uczyniłeś, mój mały! Człowiek, szukający guza, powinien go znaleźć jak najprędzej, bo tylko to go uspokoi. Widzisz: Zbawiciel niegdyś powiedział, że nadstaw lewy policzek człowiekowi, który cię uderzył w prawy. Widocznie, jednak, ewangelista zapomniał dopisać, że nadstawiając policzek, musisz upomnieć napastnika. Gdy jednak opamiętanie nie nastąpi i uderzy cię, wtedy masz prawo takie dzikie zwierzę pokarać surowo...
Więcej o tem nie mówili, bo Henryk był wzburzony i zamyślony.
Skończył wtedy dziesięć lat zaledwie i było to pierwsze jego spotkanie z surowem życiem.
Po tem zajściu nigdy nie był zmuszony do bójki, lecz stary Neuville wiedział już, że chłopak jest sprawiedliwy i odważny.
Od tego czasu minęło dwa lata.
Neuville wciąż podziwiał swego wychowanka i przyjaciela.