Strona:F. Antoni Ossendowski - Pięć minut do północy.djvu/258

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nauka przychodziła Henrykowi z łatwością niezwykłą. Pamięć miał zadziwiającą, a przejawiana od dzieciństwa myśl badawcza ułatwiała zdobywanie wiedzy.
W tym samym pensjonacie przy ul. de Candolle, od kilkunastu lat mieszkał profesor jednego z najpoważniejszych liceów genewskich — Piotr Neuville.
Rozpowiadano o nim, że był w młodości księdzem, a nawet mnichem franciszkańskim, lecz porzucił kapłaństwo i całą duszą oddał się wychowaniu dzieci. Widocznie, dobrym był nauczycielem, bo ubiegały się o niego zarówno szkoły katolickie, jak i protestanckie.
Dla Piotra Neuville nie istniał ani Grek, ani Żyd, były tylko dzieci, do których ciągnęło go serce i powołanie prawdziwe.
Rozleglej wiedzy, zawsze spokojny i wyrozumiały, miał nieograniczony wpływ na chłopców i urok nieprzeparty.
Gdy opowiadał coś swoim niesfornymi jeszcze uczniom, w klasie panowała taka cisza, że słychać było, jak muchy tłukły się o szyby.
Ten to Piotr Neuwille długo przyglądał się rodzinie de Chevalier.
Wprawny pedagog wkrótce przekonał się o zdolnościach i charakterze dziecka i pewnego razu zaofiarował swoją pomoc w wychowaniu Henryka.
Chłopak, mający wtedy zaledwie sześć lat, szybko przywiązał się do Neuville’a z i takim zapałem zabrał się do nauki, że zadziwił wychowawcę pamięcią i łatwością przyswajania potrzebnych wiadomości.
— Wydaje mi się nieraz — mówił Neuville do Manon, — że Henryk przyszedł na świat ze złożonemi w mózgu skarbami nauki i teraz tylko przypomina sobie to, co już wiedział niegdyś! Zmuszony jestem hamować nieco jego rozwój.
Uszczęśliwiona, dumna matka dziękowała wychowawcy i z radością patrzyła na syna.
Cieszyło ją niewymownie, że, mimo swej powagi i porywu do nauki, był żywy, pełen werwy, nigdy nie przemijającej radości życia, miłości do otaczających go ludzi i zjawisk.