Strona:F. Antoni Ossendowski - Pięć minut do północy.djvu/234

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Natychmiast, jednak, łapał siebie na tym wniosku, przypominając sobie swego korepetytora, Jerzego Błeszyńskiego, który obecnie, jako dowódca pierwszej brygady ochotniczej, sforsował Wkrę i, obroniwszy przyczółki mostowe, okrążył nieprzyjacielską armję, dążącą na Ciechanów. Brygada młodych żołnierzy zdobyła ten ważny punkt, a jej dowódca, ciężko ranny na początku bitwy, już widział przed sobą zorzę zwycięstwa.
Słysząc o bohaterstwie czynu lub śmierci swoich przyjaciół, powtarzał Małachowski słowa sędziwego pana Romera, proszącego go o opiekę nad wnukiem.
— Nic to, mały Stachu! Tak umierał dziad pod Samosierrą, drugi pod Moskwą, trzeci w Wilnie od kul rosyjskich katów... Nic to, bo tego nie zapomni wolna ojczyzna, wdzięczna, kochająca, jak matka, dumna z bohaterstwa synów, idących po zwycięstwo!
Rozumiał, że Polska miała zwalczyć wrogów, bo dla zwycięstwa tylko, nie dla życia, sławy i dóbr doczesnych szli ci wszyscy: robotnicy fabryczni, czeladnicy, wieśniacy, parobcy, uczniowie gimnazjalni, kobiety, synowie ziemian, arystokraci, studenci, księża, artyści, lekarze, urzędnicy i chłopaki drobne o włosach złotych i kruczych, o chorych oczach, przebitych piersiach i nogach, pastuszkowie wiejscy i inni — bez liku, bezimienni, nieznani, tłumnie garnący się pod młode sztandary, prowadzące ku zwycięstwu lub śmierci. Był przekonany, że ci, co bezwiednie zbłądzili, wyrzekną się na zawsze fałszywych czynów, a ci, którzy od początku szli prostą drogą ofiary krwi, zrozumieją, że wszyscy w owej dobie chaosu i piętrzących się dokoła przeszkód działali według największego wysiłku swej myśli i umiłowania Ojczyzny. Jednych bowiem Bóg obdarzył potęgą natchnienia i wizją proroczą, drugim, również szlachetnym i troską o kraj nękanym, dał wzrok krótki, a myśl, ogarniającą zaledwie jedno mgnienie bytu narodu.
Nie wątpił, że musiała nastąpić chwila zrozumienia, przebaczenia i ostatecznego zmartwychwstania Polski.
Wtedy dumą pałały oczy kapitana, a z ponurej twarzy bił wielki, potężny blask.