Strona:F. Antoni Ossendowski - Ogień wykrzesany.djvu/65

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Może poświęci pan i mnie parę druzgocących feljetonów? — odcięła się, potrząsając głową.
— Cóż to za pani Sauvier? — zapytała matka.
— Bohaterka feljetonów z „Hałasu Ulicy“ — objaśniła Iwona.
— Ach... — kiwnęła głową pani Briard i rzekła: — Pozostawiam państwa, bo muszę wyjść na miasto. Poczęstuj pana Nessera herbatą, Iwono! Powrócę na siódmą!
Wyszła z salonu.
— Jakże tam z feljetonami o mnie będzie?... Kiedy i gdzie mam je przeczytać? — spytała panna Briard, biorąc bukiet i pieszcząc kwiaty.
— Nie będzie feljetonów! — odparł ze śmiechem. — Pani może robić i mówić wszystko, co jej się podoba. Nic mnie to nie obchodzi. My stanowimy dwa światy...
— A pani Sauvier, panna Louge i piękna Julka Martin? Czy one stanowią jeden świat z panem?
— Pani Sauvier — nie, te dwie hafciarki — tak! — odparł.
— To ciekawe, lecz nie zupełnie zrozumiałe! Pan i hafciarki? Kombinacja — bajeczna! — zawołała.
— Nie zupełnie! — rzekł. — Umysłowy świat różny, moralny — jednakowy. One i ja walczymy wszelką bronią o swój byt i spokój! Rozumiemy się doskonale... Mamy do siebie zaufanie. Jestem przekonany, że spełniłyby wszystko, o cobym tylko poprosił te zacne dziewczyny!
— Słaby dowód! — zaprzeczyła. — Uczyniłyby to przez wdzięczność dla pana. Jabym też to zrobiła...
Urwała nagle.
Nesser spojrzał na nią i szepnął: