Strona:F. Antoni Ossendowski - Ogień wykrzesany.djvu/326

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nesser sprężystym ruchem wyciągnął się na nim i okrył go swem ciałem, zasłaniając mu głowę ramionami i własną piersią. Chłopiec coś mówił do niego, lecz głos mu drżał i łamał się, więc dziennikarz pochylił się niżej, aby lepiej usłyszeć. Nagle... oślepiły go wytryskujące z łomotem i świstem płomienie, niezmiernie ciężki młot grzmotnął o ziemię, aż zadygotała cała, a drugi cios jego spadł na głowę Nessera, ogłuszył, opalił skroń miljonem iskier i — ...wszystko zgasło odrazu, umilkło, znieruchomiało, pogrążyło się w mroku i niebycie. Nie słyszał już Nesser, że kapitan Delvert krzyknął donośnym głosem:
— Zabrać rannego ochotnika i biegiem, biegiem naprzód!
Nie doszedł do świadomości jego rozpaczliwy szloch Gilleta, zmieszany gwar kilku głosów, szczęk karabinów, głuchy brzęk hełmów, tupot nóg, nieznośny jazgot, wycie, huk... Zgiełkliwa, rozbestwiona noc miotała się nad ziemią, a w duszy Nessera zapanowała inna — pełna ciszy i spokoju, co były, jak śmierć, kojąca troski i boleści człowiecze...