Strona:F. Antoni Ossendowski - Ogień wykrzesany.djvu/284

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Z biegiem czasu usypano tu nieco wyższy wał, a nawet urządzono kanalizację, to znaczy — przewiercono w nasypie dziurę, przez którą woda wyciekała na zewnątrz. W zboczu wału wydrążono długą a wąską skrytkę, gdzie na deskach, opartych na wbitych w ziemię palach, spali żołnierze. Na kołkach wisiały hełmy, plecaki i karabiny, a nad wejściem bielała deska z napisem: „L’abri de S-te Thérèse“.
— To ksiądz stale przebywa w kompanji? — spytał Nesser.
— Właściwie jestem kapelanem 101-go pułku, ale ugrzęzłem tu, bo jesteśmy odcięci od reszty bataljonów... — odpowiedział ksiądz z łagodnym uśmiechem. — Rad jestem, że pozostałem właśnie tu!
Gramaud podszedł do dziennikarza i rzekł:
— Ponieważ zostajesz tu z nami, a już świt zaczyna się przedzierać przez chmury i dym, chcę ci pokazać... krajobraz... My to nazywamy orjentacj sytuacyjną. Czasem jest to niezbędne, aby lepiej kombinować. Patrz! Nie możemy się chwalić malowniczością okolic. Wszystko tu oddawna jest zniszczone, dziesięć razy przewrócone do góry nogami, przeorane... Nawprost przed nami — ta ciemna kupa gruzów — to fort Vaux. Już z trzech stron opasały go transze „boszów“, ale się trzyma jeszcze i pluje z armat i kulomiotów! Tam za groblą i laskiem Fumin szwargoczą salwami reduty NN 2 i 3; za nami „wąwóz śmierci“ i jeszcze jeden fort — czwarta reduta. Dalej — widnieje jar Bazil, lasek Caillette i znowu wąwóz — Fausse Cote, na horyzoncie zaś — płaskowyże Hardaumont... Tu się toczy najbardziej podobno krwawa walka, jaką zna historja.