Strona:F. Antoni Ossendowski - Ogień wykrzesany.djvu/262

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Kapitan Bordeaux podniósł nagle głowę i powiedział:
— Francuzi posiadają świadomość, że są obywatelami wielkiego kraju, dla którego wolność równa się życiu. Hołdujemy kultowi ojczyzny — przecudnej religji, potężniejszej od każdej innej!
— Panie kapitanie! — odezwał się Nesser. — Myślę, że we wszystkiem tem jest coś głębszego i bardziej kategorycznego, przynajmniej w stosunku do toczącej się wojny... Pozwalam sobie na to twierdzenie, analizując samego siebie! Jestem zlepkiem z urodzenia — mieszaniną krwi francuskiej i niemieckiej o ideologji Anglika z dominjum kanadyjskiego, a jednak nie mogłem wytrzymać i po długich i ciężkich cierpieniach fizycznych i moralnych — jestem tu!
Poeta Gasquet słuchał z przejęciem odpowiedzi dziennikarza. W pewnej chwili dotknął ramienia kapitana Bordeaux i zapytał:
— Pamiętasz ruiny Limey, przyjacielu?
Ten skinął głową w milczeniu.
— Pamiętasz! To — dobrze! Mówiłem wtedy: patrz na tę ziemię, zoraną krwawym lemieszem, na te skiby, bezładnie rozrzucone, na te szkarłatne kwiaty — krople i plamy krwi na kamieniach, na szarym piasku, na próchnie belek! Patrz na ten lasek, po pień ścięty pociskami, na zburzony kościółek, na spalone domy wiosek, na zniszczony i rozgrabiony dobytek ludzi! Nic tu niema teraz! Ani życia, ani wolności, ani mądrego wysiłku ludzi, ani ich marzeń i dążeń... Pustka, ruiny, mogiła i trupy gnijące... Nawet trawa tu nie rośnie, połamane kasztany nie wypuszczają świeżych pędów, a na krzakach głogów nie zielenią się nowe liście wiosenne.