Strona:F. Antoni Ossendowski - Ogień wykrzesany.djvu/225

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Zjawiała się na sali wkrótce po siódmej i pozostawała aż do dziewiątej. Nesser nie odrazu uświadomił sobie, że Julja kończy pracę o siódmej.
— Czy pani jest już po kolacji? — zapytał ją pewnego razu.
Odpowiedziała po namyśle. W głosie jej dawało się zauważyć wahanie. Widocznie — narazie zamierzała skłamać, lecz nie mogła.
— Jadam, powracając ze szpitala, — odparła wymijająco.
— Wszystkie restauracje zamykają się przed dziewiątą! — zauważył Nesser.
— Wpadam do „buvette“ na szklankę mleka z „brioche“ lub sandwiczem. Na noc nie wolno jadać dużo! Tak twierdzą lekarze a oni przecież wiedzą najlepiej! — odpowiedziała z uśmiechem. — Niechno pan sam zapyta pierwszego lepszego...
— Panno Martin! — prosił dziennikarz. — Tak nie można! Na bulwarach jest parę restauracyj, które ciągle są czynne bez przerwy. Niech pani tam jada kolacje! Wiem, że byłoby to zbyt drogo dla pani, więc proszę wziąć ode mnie pieniądze! Przecież pani przychodzi tu dla mnie, jest mi pani tak potrzebną, jak powietrze, będzie zatem sprawiedliwie, jeżeli pani weźmie te kilka groszy.
Zbladła i błysnęła gniewnie oczyma.
— A więc chce mi pan zapłacić? — spytała. — Wiem, że jestem tu potrzebna, może nie tyle panu, ile tym innym biedakom cierpiącym... Więc przychodzę, bo sprawia mi to przyjemność. Robię tak, jak chcę!
— Pani jest niedobra i harda! — rzekł z wyrzutem Nesser. — Nie czuje pani do mnie zaufania, nie lubi mnie pani i dlatego odrzuca taką zrozumiałą prośbę!