Strona:F. Antoni Ossendowski - Ogień wykrzesany.djvu/223

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Zgniły macie mózg, mój szefie! Ja już waszych łach nie potrzebuję i na waszą ścieżkę zdzir i wyg nie powrócę... Nie wiem, czy zrozumiecie, ale powiem wam szczerze, że żałuję bardzo swoich feljetonów o rodzinie Sauvier! Teraz wiem napewno, że ci ludzie nie byli winni. Cała odpowiedzialność za ich ohydne postępowanie spada na społeczeństwo, żyjące zbrodnią, zbrodnią rządzone i natchnione. Jednak i wtedy pisałem prawdę, co proszę sobie dobrze zapamiętać, szefie! Tak — prawdę, tylko zwyczajem wiechciów prasowych stroiłem ją, podług własnego wyboru i upodobania, w te lub inne fatałachy! Za tę samą prawdę w zwykłej, białej koszuli — „Figaro“ lub inne poważne pismo zapłaciłoby mi grosze, a krzykliwy „Hałas“ pański, gdy przywlokłem do niego prawdę, wyszminkowaną, odzianą w teatralne, obszyte szychem szaty, sypnął mi sporą sumkę! Otóż obecnie zamierzam pokazać wszystkim prawdę bez żadnych strojów i szminek, tak zwaną — nagą prawdę, i uczynię to, jeżeli oczywiście ten trzeci kawałek granatu niemieckiego nie jest czemś nakształt biletu wolnej jazdy na tamten świat, mój drogi panie Rumeur!
Takie to rozmowy toczyły się kilkakrotnie pomiędzy bezczelnym, plugawym redaktorem „Hałasu Ulicy“, a jego wojennym korespondentem, bo Rumeur ciągle powracał do interesującej go nagłej zmiany charakteru i poglądów Nessera. Ranny dziennikarz spostrzegł, że redaktor usiłuje widocznie zrozumieć myśl jego, zastanawia się nad nią i czuje pewnego rodzaju niepokój.
— Doprawdy, ten spocony Rumeur nie jest już taką skończoną kanalją, za jaką przywykłem go