Strona:F. Antoni Ossendowski - Ogień wykrzesany.djvu/174

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.



ROZDZIAŁ VIII.

Z całego tłumu korespondentów wojennych, obijających progi sztabów, jedynie Henryk Nesser trafnie ocenił sytuację na froncie. Nikomu nic nie mówiąc, powrócił do Amiens i, zabrawszy swoje bagaże, przejechał do Arras. Nie wątpił, że stara prowincja Artois stanie się lada dzień widownią nowej fazy wojny.
Maj — pogodny, promienny krzyczał o radości życia. Wszystko wokół szalało — rozśpiewane, przesycone nadmiarem sił, i osłabłe od żądz: najnędzniejsza i najdrobniejsza nawet istota pragnęła pokoju, ażeby nic nie zakłócało upo nej uczty wiosennej. Potrzaskane i okopcone gałęzie dębów okryły się młodemi liśćmi; na kasztanach, poranionych kulami, strzelały ku niebu i prężyły się niepomne na ponure przeżycia kity kwiatów — białych i różowych; wszędzie szemrały bujne, nabrzmiałe sokami trawy, badyle zielsk przeróżnych okrywały się pąkami i ciągnęły się wwyż, ku słońcu. Nawet na dawnych zagonach pszenicy, na nietkniętych motyką i rydlem kopcach winnic, tarasami wbiegających na zbocza małych pagórków, trawy, paprocie rozrosłe, pędy oddawna tu niewidzianych krzaków śmiało i zwycięsko zagarniały na nowo dawną swą ojczystą glebę. Nie pamiętały już, że te ugory, łany i zagony wrywano im niegdyś