Strona:F. Antoni Ossendowski - Ogień wykrzesany.djvu/171

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Gdyby znał pan moje dzieje, zrozumiałby pan, że dla mnie niema pocieszenia... — syknęła nagle. — Ani pocieszenia, ani ratunku... tylko śmierć...
— Któż to wie?! — powiedział Nesser z mocą w głosie. — Może spotka panią coś, co tak, jak pani porwała dziś mnie, pociągnie ją do życia i poprowadzi ku nieznanemu szczęściu, — pochłaniającemu, bezmiernemu, jakie właśnie ja odczuwam w tej chwili! Powiedziałbym, że jest to szczęście przypieczętowania palącej myśli czynem niezbędnym!
Nic mu nie odpowiedziała i niżej pochyliła głowę.
Nesser ciągnął dalej:
— Popsuli mi, co prawda, moją radość... Odznaczyli mnie krzyżem! Rozumiem, że chcieli sprawić mi przyjemność. Jednak uczucie szczęścia i radości, które noszę w sobie po powrocie z pola, silniejsze jest od wszystkiego, co dotąd przeżyłem!
— Ludzie mają mało środków do wyrażania swej wdzięczności, współczucia lub zachwytu. Biedni jesteśmy, i mowa nasza nędzna, i uczucia — drobne i słabe... — szepnęła.
Tak dojechali do Bar-le-Duc. Fura podskakiwać zaczęła na wyboistej, porzniętej kolejkami ulicy miasteczka.
Nesser pożegnał sanitarjuszkę i raz jeszcze gorąco jej dziękował.
— Widzi pani — mówił, — kiedyś przedtem zrobiłem już coś podobnego, lecz zjawiło się to, jako wynik oburzenia, protestu, a może nawet nienawiści... Zdarzyło mi się to, gdy pod przybranem nazwiskiem odwiedzałem front niemiecki. Dziś — całkiem co innego! Poryw i miłość kierowały mną, a pani stała się dla mnie tem, co jest dla świata naj-