Strona:F. Antoni Ossendowski - Najwyższy lot.djvu/87

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ojciec podniósł na nią oczy i surowym głosem rzekł:
— Wszystko może być... Na to wojna...
Lecz, jakby odpowiadając na troskę i niepokój rodziców, listonosz przyniósł kartkę połową z Zegrza. Ludwik pisał:
„Kochani Rodzice, będziemy pędzić bolszewików, bo tak ślubowaliśmy“.
Ślubu tego młodzież polska, śród której był ochotnik Ludwik Tatkowski, dochowała. Biła i pędziła Moskali, a gdy zmuszoną była odchodzić, kły pokazywała dotkliwie i przy najmniejszej sposobności znowu nacierała i rozpoczynała ataki, coraz śmielsze i krwawsze.
Jednym z takich był atak 16 sierpnia pod Prusinowcami. Po nieznacznem cofnięciu się spostrzegłszy, że nieprzyjaciel jest znużony długim bojem wstępnym, ochotnicy ruszyli na bagnety. Nikt tego porywu wstrzymać nie mógł, bo był to żywiołowy wybuch odwagi i gorliwej a szczerej służby ojczyźnie. Ochotnicy — młodzież i dzieci prawie — biegli z wesołemi okrzykami, ze śmiechem niemal.
— Na psubratów!
— Rwać rude brody!
Razem z innymi pędził z karabinem w ręce spokojny zawsze Ludwik Tatkowski.