Strona:F. Antoni Ossendowski - Najwyższy lot.djvu/22

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
IV.

Nad rankiem wieśniak, jadący niedaleko kopca, spostrzegł czarną plamę na śniegu. Podjechał, śnieg rozgrzebał...
Ujrzał kobietę. Leżała uśmiechnęta, z ustami łagodnie rozchylonemi, a ręce jej tuliły kogoś do martwej piersi...