Strona:F. Antoni Ossendowski - Najwyższy lot.djvu/193

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

chłopów, z których wyszedłem, rozbić, w proch i gnój rzucić świątynie i skarby ducha bożego w ludziach.
— Zabić go, rozszarpać! — zawył tłum na sali. — Waży się ubliżać sowietom!
Ksiądz podniósł rękę w górę i wszystko się naraz uspokoiło, objęte jakimś mistycznym lękiem.
— Modliłem się raz przed obrazem Matki Boskiej Ostrobramskiej, wtedy, gdyście wy już rzucali wasz jadowity siew. Gdym błagał Bogarodzicę o radę i pomoc, zwróciła na mnie swe oczy i rzekła do mojej duszy: „Nie gorsz się wojną i przelewem krwi za świętą sprawę. Idź i dopomóż gorliwością i kapłaństwem twojem zbrojnej sprawie, ponieważ, zaiste, mówię ci, że ci, którzy na mnie miecz podnieśli, od miecza zginąć muszą, gdyż taki jest wyrok Najwyższego Sędziego — Twórcy świata i ludzi — Boga Wszechmogącego!“
Ksiądz umilkł. Milczał tłum i trybunał.
Kapłan, ciężko westchnąwszy, ciągnął dalej:
— Gdym się przyglądał waszej robocie występnej, ujrzałem na czołach waszych znaki kainowe, znaki przekleństwa Bożego. Jesteście przeklęci, przeklęci, aż do ostatka dni waszych, a śmierć wasza czarniejszą będzie od najczarniejszej, niepogodnej nocy jesiennej! Ci zaś, których wcieliłem do